NASZA HISTORIA

”Trzymam się ściśle zasady chrześcijańskiej, która poucza, że uczynek miłosierny jedynie dla miłości Bożej i bliźniego powinien być spełniony. Bądźmy miłosierni dla cierpiących, abyśmy miłosierdzia Bożego sami dostąpili.”
                                                                                                                 Bł. Ignacy Kłopotowski

Ubodzy i cierpiący zawsze mieli szczególne miejsce w sercu bł. Ks. Ignacego Kłopotowskiego, założyciela Loretto i pomysłodawcy powstania zakładu dla ubogich w tym miejscu. Już jako dziecko trzymał zdjęcia ubogich w swoim albumie, traktując ich jako rodzinę. Kiedy został kapłanem, to właśnie ubodzy stali się jego jedną z najważniejszych trosk, oprócz różnorodnego duszpasterstwa podejmowanego w Lublinie i Warszawie. To dla nich zakładał przytułki, ochronki i sierocińce. To dla nich jeździł zielonym wózkiem po ulicach Lublina zbierając dary, aby zapewnić im jakiś byt . Mimo pochłaniającego go zaangażowani w prace redakcyjne i wydawnicze, których celem było także umacnianie w wierze ludzi ubogich,  nigdy nie zrezygnował z bezpośredniego kontaktu z nimi. W swoich pismach mocno reagował na społeczny problem ludzi ubogich i starych: „Daje się słyszeć, i to często głos, co po starcach, niech sobie jak chcą dożywają (…). Ale nam należy obowiązek społeczny wypełnić, – a obowiązek ten względem starców i kalek jakżeż sprawiedliwy (…). A czy oni sobie poradzą, ci niedołężni, schyleni wiekiem i trudem, nieszczęśliwi, najczęściej kalecy, jeżeli my się usuniemy od nich i na łaskę i niełaskę ulicy ich oddamy?”

Gdy zakładał Loretto w swoim piśmie skierowanym do Kurii Warszawskiej w 1929 roku, w którym informuje o zakupie posiadłości przy rzece Liwiec, nadmienia o planowanym  umieszczeniu 30 staruszek z jego parafii w tym miejscu. Marzenia ks. Ignacego Kłopotowskiego zrealizowały się dopiero w roku 1994, kiedy siostrom udało się odzyskać teren z zabudowaniami, który po wojnie przejęły władze komunistyczne.

Obecnie w  Domu Pomocy Społecznej w Loretto, „Charytatywnym dziele miłości bł. Ks. Ignacego Kłopotowskiego” mieszka 60 podopiecznych. Większość z nich to osoby z chorobą alzheimera i demencją, które nie są już w stanie same o siebie zadbać i potrzebują kogoś, kto z miłością i empatią o nie zadba, nada sens ich cierpieniu, kto poświęci im najbardziej w dzisiejszych czasach deficytowy towar, jakim jest czas. Służą im pomocą lekarze, pielęgniarki, opiekunki, fizjoterapeuci, wolontariusze swoją obecnością i zdolnościami.

To właśnie w tym miejscu siostry loretanki we współpracy z osobami świeckimi próbują stworzyć pensjonariuszkom warunki, w których ich choroba stanie się mniej bolesna a one same poczują się jak osoby o dużej wartości dla Kościoła, które mogą ofiarować swoje cierpienie za innych. Źródłem siły jest łączenie się z Chrystusem codziennie w Mszy świętej, modlitwa na różańcu, śpiew ulubionych pieśni religijnych, które przez całe życie dawały im otuchy w mroczne i trudne dni.

Tu my, siostry i  osoby świeckie wspólnie pochylamy się i dotykamy Chrystusa, który cierpi w swoich członkach. Kąpiemy, pomagamy w ubraniu się, w spożywaniu posiłków, poprawiamy poduszki, nakrywamy kołdrą, zmieniamy pieluchomajtki, uśmiechem rozjaśniamy depresyjne nastroje, odprowadzamy do pokoi. Ojcowie sercanie posługujący w Loretto udzielają sakramentów  świętych. A kiedy nadchodzi już moment przejścia do Domu Ojca, przez odmówienie Koronki do Miłosierdzia, trzymanie za rękę i modlitwę za konających,  oddajemy ich w ramiona Tego, nie mając innych rąk, by opiekowały się nimi,  posługuje się naszymi. Dlatego możemy za psalmistą powtórzyć: „Pan go pokrzepi na łożu boleści i podczas choroby poprawi całe jego posłanie” (Ps 41,4).

Wiele osób zastanawia się na czym dokładnie polega ta praca.  Tu nie musisz być geografem, by pomóc dojść do łazienki. Tu nie musisz być poetą, by przeczytać wiersz, artykuł, książkę. Tu nie musisz być projektantem mody, by pomóc w ubraniu się. Tu nie musisz być celebrytą, by z miejsca być kochanym i akceptowanym. Nie musisz być filantropem, by być osobą niezbędną. Tu nie musisz być mistrzem kelnerstwa, by pomóc zjeść obiad. Nie musisz być maratończykiem by iść z panią Krysią na mały spacer w koło domu, nie musisz być laureatem piosenki w Opolu, by razem ze wszystkimi zaśpiewać „ Szła dzieweczka do laseczka”. I choć  wymagane  a nawet pożądane jest wykształcenie pielęgniarskie, opiekuńcze i medyczne, aby  tu pracować i kompetentnie wypełniać swoje obowiązki, to przede wszystkim trzeba  tu być człowiekiem. Tak jak swych ubogich opisał w „Polaku-Katoliku” bł. Ignacy: „Dla psychologa ciekawe typy, dla filantropa wielkie pole do miłosierdzia, przede wszystkim dla serca, którego w pierwszym rzędzie potrzebują wszyscy”.

Ojciec Założyciel ks. Ignacy Kłopotowski przez swoją troskę i poświęcenie oraz miłości do ubogich i starców dał nam, swoim córkom duchowym przykład i naglącą zachętę: abyśmy i my poświeciły swoje dary, którymi obdarzył nas Dobry Bóg dla tych, których najbardziej otaczał swoją miłością, czyli Jego ubogich w duchu  „ anawim”. Dlatego dziś możemy, parafrazując  św. Pawła z listu do Galatów,  powtórzyć:  ”co też gorliwie  staramy się czynić”.